czwartek, 19 października 2017

Od kuchni...


Wspominałam jakiś czas temu, że chcę zmienić profil mojego bloga. Miałam poruszać tutaj także inne - pozamodowe tematy i dziś spełniam tę obietnicę. 

Chciałabym na początek porozmawiać o mojej kuchni. Zanim zaproszę Was do obejrzenia zdjęć najpierw kilka słów o samej koncepcji.
Jedyne czego byłam pewna od początku, to tego, że będzie biała. Nie dlatego, że białe kuchnie są/były szalenie modne, lecz dlatego, że pragnęłam przestrzeni i odrobiny Skandynawii we własnym domu, a biały kolor mi to gwarantował. Projekt wnętrza powstał w bardzo krótkim czasie - nie miałam wielu tygodni na przemyślenia, ponieważ początkowo miała być ona zlokalizowana w zupełnie innej części domu. Spontanicznie przenieśliśmy ją na wprost wejścia do mieszkania, by dzięki temu zyskać przestrzeń w salonie. Musiała ona przez ten zabieg spełniać jeszcze jeden ważny warunek - powinna stać się jak najmniej "kuchenna". Nie chciałam zdobić jej ani wiszącymi szafkami, ani półkami na kubeczki. Nie chciałam prowansalskiego, czy klasycznego wnętrza. Chciałam otwartą przestrzeń, w której kuchnia dosłownie zniknie. Przecież miało być prosto, nowocześnie, minimalistycznie, a przede wszystkim przestrzennie. Przez to zdecydowaliśmy się tylko na 2 rzędy zabudowy kuchennej w połysku, która pięknie odbija światło. By nie było zbyt biało, zabudowaliśmy urządzenia kuchenne - piekarnik, mikrofalówkę i lodówkę w grafitowej płycie o wykończeniu matowym. Ciepła wnętrzu dodaje drewno, to na syficie (belki - mieszkanie na poddaszu) i to w dodatkach. Chociaż wydaje się, że czegoś w niej brakuje, to jest to wnętrze w pełni skończone. Jest Moje.

A Wy o jakich kuchniach marzycie?



Projekt kuchni: zrobiony przeze mnie ;)
Dodatki: Ikea, Homla, Pepco, Home&you, Duka

wtorek, 3 października 2017

Nasza Wielka Grecka Przygoda!


Zaczęło się od Zakynthos w 2014 roku i zupełnie przypadkowo za drugim razem padło na Kretę. Jadąc tam nie wiedziałam czego mam się spodziewać. Przed tymi wakacjami nie spędziłam wielu godzin z nosem w wyszukiwarce uparcie poszukując miejsc potencjalnie atrakcyjnych. Pojechałam z gotowością na rozczarowanie, ponieważ nie wierzyłam, że po Zante może mnie cokolwiek w greckim krajobrazie jeszcze bardziej zaskoczyć. Gdy tylko obejrzycie zdjęcia przekonacie się, że w cale się nie rozczarowałam, co więcej zachłysnęłam się Grecją i wszystkim co ona daje od siebie. Dlaczego pokazuje Wam stare zdjęcia z zeszłorocznych wakacji? Ponieważ to właśnie na Krecie zrodziła się moja fascynacja tym krajem i to tu wbrew pozorom wszystko się zaczęło. Po tych wakacjach zrozumiałam, że będę na greckie wyspy wracać, bo każda jest zupełnie inna i na swój sposób wyjątkowa. Marzę odwiedzić co najmniej jeszcze dziesięć. To dopiero piękny cel w życiu, prawda? ;)

Następnym razem opowiem za co kocham Grecję...


Kreta, Grecja
sierpień 2016

sobota, 27 lutego 2016

Mój fotoreportaż Ślubny

Z każdym powrotem jest tak samo - odzwyczajamy się od pewnych czynności i trudno nam wskoczyć po dłuższej przerwie w dawny rytm. Cały miesiąc potrzebowałam na to, aby na nowo się rozkręcić. Zastanawiałam się o czym powinien być ten pierwszy post po powrocie. Co chciałabym powiedzieć znajomemu, którego nie widziałam półtora roku? Czym się podzielić? Pochwalić?

Niewątpliwie najważniejszym wydarzeniem w moim życiu był ślub, który na blogu się nie pojawił. Dlaczego? Ponieważ chciałam czerpać pełną radość z najdrobniejszych rzeczy związanych z organizacją ślubu, a potrzebowałam na to czasu. Nie chciałam dawać Wam strzępków informacji, które z pewnością niosłyby ze sobą ogromny bagaż emocjonalny, wolałam się odnieść do wszystkiego, co jest związane ze ślubem, na chłodno. Wiem, że wtedy podjęłam dobrą decyzję, chociażby po tym jakie zdjęcia wybrałam dziś do mojego ślubnego reportażu. Z pewnością dokładnie tych fotografii tuż po ślubie byście nie oglądali. Piękne jest to, że z każdym mijającym miesiącem zakochuje się w zupełnie nowych kadrach, które na początku nie były dla mnie aż tak ważne, lub inaczej - wyjątkowe. Najpierw patrzyłam na siebie na zdjęciach, co jest naturalne, potem na mojego męża, następnie na moich najbliższych, pozostałych gości i w końcu zaczęłam dostrzegać detale.Teraz mogłam stworzyć przepiękną pamiątkę, którą z przyjemnością się z Wami dzielę.
Niech ten post będzie wstępem do innych ślubnych postów - jest kilka rzeczy, na które chciałabym zwrócić Waszą uwagę, z pewnością są wśród Was Panie, które mają Ten dzień wciąż przed sobą, prawda? ;)

Tym czasem miłego oglądania...


Zdjęcia: Prestige