Potrzebowałam czarnej, dużej torebki. Poszukiwania tej idealnej trwały od października. Ostatecznie zdecydowałam się na ten fason inspirowany słynnym modelem Celine. Torebka zaskoczyła mnie pod każdym względem - każdy jej potencjalny atut stał się moim przekleństwem - usztywnienia wcale nie ułatwiają mi użytkowania, a wiele przegródek w środku nie jest zupełnie potrzebne, a nawet przeszkadzają w zapakowaniu ekwipunku na cały dzień, ale wiecie co.... mam to w nosie. I tak ją uwielbiam za wygląd i klasykę. Takiej torebki brakowało w mojej szafie, zdecydowanie. Za to na pewno nie brakowało w nim futra. Chociaż futrzane rzeczy powoli zaczynają dominować w mojej jesienno-zimowej garderobie, to chętnie przygarnęłam nowe do kolekcji. To, które prezentuje dzisiaj również pochodzi z sh. Uwielbiam te sklepy za to, że tak bardzo nas inspirują i stajemy się dzięki nim bardzo elastyczne - przecież nie wszystko musi idealnie pasować, a rozmiary trochę za duże chętnie podciągamy pod oversize, prawda? ;) Tak właśnie stałam się posiadaczką kolejnej (oversizowej) futrzanej narzutki, tym razem w kolorze czarnym.
Czerń stała się ostatnio moim ulubionym kolorem - nie wierze, że to piszę ;) Coraz częściej zachwycam się czarnymi ubraniami i dodatkami, stawiam na oryginalne fasony, niebanalne materiały, a nie na kolory jak kiedyś. Wydaje mi się, że wcześniej bałam się tego koloru. To chyba najtrudniejsza z barw, a stawić jej czoła w walce i nie zostać pokonanym przez przewidywalność i rutynę jest naprawdę trudne. Ja podjęłam wyzwanie. Wy zdecydujcie kto jest zwycięzcą ;)