wtorek, 29 marca 2011

Mój przewodnik po second handach.


Wiem, ze takich poradników pojawiło się tysiące na polskich blogach.
Wiem, że może nie powiem nic nowego, ale postanowiłam wtrącić swoje trzy grosze ;)


Lumpeksy, ciucholandy, second handy - pod tysiącem nazw kryją się sklepy z odzieżą używaną. Odzież używana to trochę generalizacja, gdyż często można tam spotkać końcówki kolekcji, które trafiły tam z zachodnich sklepów jeszcze z metkami. 

Dlaczego tak bardzo zostały pokochane przez większość bloggerek i osób śledzących najnowsze trendy?
Gdyż każdy lubi być niepowtarzalny i jedyny w swoim rodzaju. Sieciówki zasypują ulice klonami, a wystarczy dodać jeden wyjątkowy element, by odróżniać się od klonowej rodzinki. A tą niepowtarzalność zapewniają nam właśnie second handy. 

Kilka moich rad jak szukać.
1. Przede wszystkim nie nastawiaj się. Nie czekaj od poniedziałku do soboty i nie odliczaj upływających dni z niecierpliwością. Istnieje duże prawdopodobieństwo, że po prostu przejdzie ci ochota. A nie ma nic gorszego niż zakupy w takim sklepie bez chęci i humoru - do tych zakupów trzeba podejść z uśmiechem, dobrym nastrojem i z chęcią poszukiwacza skarbów ;)

2. Zabierz ze sobą przyjaciółkę, ale koniecznie noszącą inny rozmiar niż ty. Wtedy nie podkradniecie sobie nawzajem ubrań, a pomoc drugiej osoby jest bardzo przydatna. W mnogości wieszaków i różnorodności fasonów trzeba mieć czujną parę oczu a najlepiej dwie ;) Jak coś nam wpadnie w oko, a okaże się w nieodpowiednim rozmiarze, zawsze możesz polecić to przyjaciółce oczekując rewanżu z jej strony ;)

3. Nie zniechęcaj się. Niestety prawdopodobieństwo spotkania wielu zachwycających ubrań, tuż po przekroczeniu progu jest niewielkie. Chyba, że wybierzesz się do sklepu z odzieżą selekcjonowaną. Wtedy ceny podskakują w górę o ładnych naście złotych. Warto? Według mnie nie. Odbierasz sobie całą frajdę z łowów i przepłacasz. Bądź cierpliwa - cierpliwość popłaca.

4. Zagospodaruj sobie dużo czasu. Do lumpka nie warto wchodzić na 3 minutki. Potrzebujesz czasu, aby znaleźć coś fajnego - pamiętaj! 95% ubrań nie spełni twoich oczekiwań, musisz mieć czas, aby znaleźć te 5% ;)

5. Nie wszystko musi być idealne i doskonale na tobie leżeć. Wtedy przydają się pomocne paluszki kogoś kochanego, który potrafi tu wszyć tam podwinąć. Większość moich ubrań przeszła poprawki i teraz prezentują się świetnie.

6. Nie miej umiaru. Jeżeli masz wątpliwości czy kupić daną rzecz, bo nie wiesz czy będziesz w tym chodziła, bierz i sie nie zastanawiaj! To często kwestia 2, 3 złotych a rzecz może spokojnie i bezpiecznie poleżeć na półce w twojej szafie i doczekać się swoich 5 minut dopiero za jakiś czas. Ja do niektórych ubrań musiałam dojrzeć nawet 2 lata. I nie dręczą cie potem wyrzuty sumienia, że mogłaś a nie kupiłaś ;)

Moje miejsca.
Wiem, że kilka osób będzie rozczarowanych, ale nie kupuje w lumpeksach w Poznaniu. Tutaj większość second handów jest od dnia dostawy okupowana przez rasowe poszukiwaczki i lumpeksoholiczki (do których i ja się zaliczam). Świetne sztuki znikają błyskawicznie nawet przy cenie 60 zł za kilogram. Do dnia 20 zł za kilogram zostaje naprawdę niewiele rzeczy, które mogą mnie zainteresować. A poza tym jeżeli mam wydać 30 zł za bluzkę z lumpa to wole dołożyć 20 i iść do H&M. Ciuch z lumpa ma kosztować max 10 zł. Gdy kosztuje więcej musi mnie naprawdę zachwycić bym się skusiła. W mniejszych miastach jest inaczej. Tam często chodzenie do lumpeksów uważane jest jeszcze za wstyd, kojarzy się z biedą i brakiem pieniędzy, ale dzięki temu częściej uchowa się coś ekstra do dnia wprowadzenia zniżek.

Moje 3 ulubione miejsca:
Aleja Wojska Polskiego, Śródmiejska - Kalisz i Ostrów Wielkopolski przy targowisku. Zapraszam do Ostrowa i Kalisza na łowy ;))

Jeszcze coś....
Od następnego posta przy ubraniach z second handów będę podawała cenę.
jutro outfit.
A teraz sio na spacer, bo jest pięknie!

środa, 23 marca 2011

Mam chętkę na panterkę

          Kobiety podobno dzielą się na butomaniaczki i torebkomaniaczki. 
Ja zdecydowanie zaliczam się do tej pierwszej kategorii. Niestety jestem zwolenniczką zasady - butów nigdy dość! Niestety dla mojego portfela oczywiście ;) Chociaż chciałabym ograniczyć inwestowanie w nie, jakoś nie mogę.... czy to już uzależnienie?

           Dziś proponuje Wam moją panterkową wariacje. Wiem, że ten trend jest obecny w modzie od dawna, ja musiałam jednak do niego dojrzeć i chyba już to się stało :) Zrobiłam mały przegląd panterkowego obuwia i mam swoich faworytów ;)



Przykład według mnie idealnego zestawienia 
- mocne i agresywne buty, delikatna, prosta sukienka, zero biżuterii. 



W oko wpadły mi dwie par:

 Proste klasyczne platformy z charakterem


 Sandały z panterką na drugim planie.

Czy się zdecyduje? Nie wiem... cały czas zastanawiam się czy są mi niezbędnie potrzebne. 
Ale znając życie już wkrótce będę robiła miejsce na mojej półce z butami ;))


biore udział w konkursie :)
http://ilovvevogue.wordpress.com/2011/03/16/konkurs/comment-page-5/

wtorek, 22 marca 2011

Colorful

     Moda wiosną oszalała na punkcie neonowych kolorów. I dobrze! Według mnie królowymi wiosny będą – czerwień, błękit, zieleń, mięta, róż, kanarkowa żółć, grejpfrut i pomarańcz o intensywnych odcieniach. Jednak najbardziej spektakularnie wyglądać będą w kontrowersyjnych połączeniach. Zobaczcie co proponuje świat...



        Teraz kolej na mnie...
Kolejny dowód na to, że przełamuje granice, które kiedyś sobie narzuciłam. Stwierdziłam, że jak szaleć to szaleć. W końcu wczoraj był pierwszy dzień wiosny ;)
        Pamiętacie jak wcześniej pisałam, że nie spocznę, póki nie znajdę żółtych czółenek? Podzieliłam się tym marzeniem z mamą, a ona jak zwykle okazała się niezastąpiona! Przypomniała mi, że 4 lata temu kupiłam żółte buty w przypływie szaleństwa i nigdy ich nie miałam na sobie - teraz doczekały się zasłużonej premiery.
Żakiecik to też ciekawa historia - wycieczka do hipermarketu po niezbędne artykuły żywnościowe skończyła się właśnie tak - w życiu bym nie pomyślała, że znajdę tam takie cudo i to przecenione na 15 zł! Rurki już znacie, stały się one ulubionym elementem w mojej szafie. Ogłaszam kolejne polowanie - żółta spódniczko - gdzie jesteś? ;)

A Wy jak spędziliście pierwszy dzień wiosny? Ja nie utopiłam marzanny,  i nawet pojawiłam się na wszystkich zajęciach na uczelni jak wzorowy student.... czuje przez to mały niedosyt ;) Dlatego dla mnie wiosna zaczęła sie dopiero dzisiaj - opuściłam wykład, założyłam okulary przeciwsłoneczne na nos i ruszyłam w miasto ubrana w to zwariowane połączenie kolorów - tylko gdzie ta marzanna? ;P

Przepraszam za ilość zdjęć, ale nie mogłam sie zdecydować, które wybrać więc wstawiam wszystkie.
Miłego oglądania...



żakiet: no name
bokserka: no name
spodnie: allegro
buty: deichmann
pierścionek: primark
wisiorek: prezent

sobota, 19 marca 2011

Dumna jak Paw!

Jestem dumna z mojej czerwonej marynarki kupionej w sh za symboliczną złotówkę!
Jestem dumna z t-shirtu z pięknym, ptasim motywem, kupionym kiedyś na wyprzedaży za 19 złotych.
Jestem dumna z moich szortów, które są na tyle klasyczne, że zagościły w mojej szafie na półce "baza" i zostaną tam na bardzo długo.








marynarka: sh
szorty: reserved
t-shirt: troll
buty: no name
torebka: etorebka.pl

         Ostatnio robiłam przegląd swojej szafy i stwierdziłam, że naprawdę nie ma tam wielu bardzo drogich rzeczy. Praktycznie wszystko udało mi się kupić na okazjach i za naprawdę nieduże pieniądze. Dzięki temu mogę sobie pozwolić na więcej i więcej ubrań i nie mam wyrzutów sumienia, że wydaje w jednym sklepie 149 zł, a w drugim 199 zł, w trzecim też nie wiadomo ile, a potem do pierwszego żyje na makaronie z serem . Bo trzeba znaleźć złoty środek, wiedzieć gdzie i kiedy szukać, nauczyć się cierpliwości, ale niekoniecznie umiaru (lecz ta ostatnia zasada odnosi się tylko do second handów) ;P

piątek, 18 marca 2011

Puk, Puk...

           Dzisiaj miałam bardzo miłą pobudkę. Obudził mnie przemiły Pan Kurier pukając do moich drzwi. Miał dla mnie prezent od Wydawnictwa Otwartego za współprace przy promocji książki, o której możecie dowiedzieć się więcej tutaj - tajemniczą paczuszkę ze Starbucks...




Co było w tej paczuszce? 



Ekologiczna butelka na wodę i aromatyczna kawa...


Od razu poczułam ten piękny aromat kawy! Obudziłam się w 3 sekundy... teraz torebeczka z kawą leży sobie na półce i rozsiewa piękny zapach po moim pokoju - chyba nigdy nie czułam tak cudownego aromatu - trzeba zrobić wycieczkę na kawę do Starbucksa! 


Było to dla mnie wyjątkowo miłe i nastawiło mnie optymistycznie na cały dzień - rzadko dostaje prezenty, dlatego ten ucieszył mnie ogromnie ;) 




Karmelowy Konkurs
Dostałam od was 12 świetnych propozycji na interpretacje słów "Słodka jak miód". Aż strach pomyśleć, co by było gdyby było ich więcej ;) Zadanie nie było łatwe, sama miałabym problem, aby wymyślić coś wyjątkowego, wy natomiast poradziłyście sobie świetnie! Byłam pod ogromnym wrażeniem - dlatego tak długo nie podawałam zwycięzcy, gdyż ciągle nie mogłam się zdecydować - ocena kogoś to naprawdę trudne zadanie! Szczególnie spodobały mi się dwie i cały czas toczył się bój w mojej głowie, którą wybrać - Ostatecznie zwycięzcą jest kataja, między innymi za modowy akcent, na którym bardzo mi zależało ;) Gratuluje! 

O to zwycięska propozycja:
Słodka jak miód dziewczyna
czy to czekoladka?
czy to cukiereczek?
w tali ma piękny miodowy paseczek
urocza sukieneczka
miodowa torebeczka
dziewczyna czarująca
uśmiechem porywająca
przemiła i ładna
delikatna !

jeszcze dodam:
Miodowo karmelową
farbę bardzo chcę mieć !
by na głowie zagościła zmiana
już od dawna mile widziana !



P.S. Pogoda wszystkim pokazała figę ;p Miało byc już wiosennie, słonecznie, a Poznań od 5 dni skąpany w deszczu... Sprawdzałam prognozę - jutro juz ma być słońce - jeżeli to prawda to spodziewajcie się nowego outfitu ;)

środa, 16 marca 2011

Wampiromania!

          Fascynacja wampirami to już zjawisko międzynarodowe. Dlaczego tak nam się podobają, dlaczego tak nas wciągają i sprawiają, że nie możemy się oderwać, niezależnie od tego czy jest to książka, film czy serial...?

          Odpowiedź jest prosta - my po prostu lubimy się bać  - przynajmniej ja ;) Lubimy czuć ten dreszczyk emocji, być blisko jakieś tajemnicy, wierzyć choć przez te 40 minut, przez czas trwania odcinka, że istnieje coś nadprzyrodzonego. A gdy w to wszystko wpleciony jest jeszcze wątek miłosny to już w ogóle... oddam dusze, serce i co tam mam jeszcze i zaangażuje się cała, a świat dla mnie nie istnieje. Nie czytam tekstów na zajęcia, nie robie konspektów, nie uczę sie na kolokwia. Najgorsze jest to, że własnego chłopaka też tym zaraziłam i teraz 90% czasu spędzonego razem przeznaczamy na oglądanie "Pamiętników Wampirów". Jeżeli jeszcze o nim nie słyszeliście to ja z całego serca pragnę polecić wam ten serial. Jest niesamowity. Bardzo fajnie opowiedziana historia thrillerowo-horrorowo-romantyczna ;) Każdy znajdzie w niej coś dla siebie - faceci akcje, kobiety miłość.... ja - grozę i tajemnice ;P Serial możecie obejrzeć w TVN7 w każdy poniedziałek o godzinie 22.00. Ja niestety muszę się ratować stroną z serialami, gdyż mój telewizor w Poznaniu nie jest zaopatrzony w ten kanał. Niestety został mi ostatni odcinek, który zostawię sobie na jutro i będę musiała znaleźć sobie inny zjadacz czasu utrzymany w klimacie.... może "Czystą krew"?



         A wszystko zaczęło się od Sagi "Zmierzch". Gdy koleżanka zaraz po premierze pierwszej książki przyniosła ją do domu i poświęcała jej każdą wolną chwilę, zarzekałam się, że nigdy po nią nie sięgnę. Sądziłam, że takie historie nie są dla mnie. Krew? Wampiry? Jakieś chore układy miłosne? nie... to na pewno mi sie nie spodoba. Za książke sięgnełam w skrajnej nudzie w minione wakacje. Jaki efekt? 4 części połkniete w tydzień. Ale tej ksiązki nie muszę wam chyba polecać ;)


 Aha! jeszcze coś. 
         Chyba nikt, kto zna obie historie i z papieru i z szklanego ekranu nie zaprzeczy, że ekranizacja filmowa "Zmierzchu" to filmy na bardzo niskim poziomie. Pomimo mojej wielkiej miłości do tego gatunku, ciężko było mi dotrzeć do napisów końcowych pierwszej części. Jak można tak świetną książkę zniszczyć tak beznadziejnym filmem. Z drugiej strony "Pamiętniki wampirów" tez są oparte na serii książek. Koleżanka mi je bardzo odradza. Ja sama ich nie czytałam. Podobno tutaj role się odwracają - beznadziejna książka stała się matką świetnego serialu. Może po nie sięgnę - do wakacji coraz bliżej ;)



Dzisiaj skontaktuje się z osobą, która wygrała konkurs a jutro umieszczę na blogu według mnie najciekawsza odpowiedź. 
Miłego i mrocznego wieczoru!

wtorek, 15 marca 2011

Soczyste plany na wiosenne zakupy.

Pogoda się zepsuła... wiedziałam, żeby nie chwalić dnia przed zachodem słońca. Miejmy nadzieje, że to chwilowy kryzys i już niedługo wiosna uraczy nas słońcem :) Mam ochotę wskoczyć już w szorty i stanąć przed aparatem, no ale niestety - pogoda dba o trening mojej cierpliwości...


Neonowe szpilki
Gdy zobaczyłam co będzie modne tej wiosny myślałam, że postawie na kolor od stóp do głów, ale jednak myliłam się... cały czas ciągnie mnie do nudości, beżu, pudrów i cameli i nic na to nie poradzę. Jednak nie spycham kolorów całkowicie na margines - postawie na 2 mocne akcenty - buty i paznokcie! Neonowe szpilki zawładnęły moim sercem.... nie mogę się zdecydować w jakim kolorze kupię moją parę.

Nie zapominajmy o oversize
Czym jeszcze zapełnię swoja szafę na wiosnę? Stwierdziłam z przykrością, że brakuje mi podstawowej bazy - prostych, gładkich topów pod marynarki. W weekend pobiegnę szybko do sklepów, by naprawić czym prędzej ten błąd. Moja miłość do oversizów to strasznie toksyczne uczucie - gdy już zajrzę do sieciówek, w których obecnie oversizów jest przerażające wiele zawsze wychodzę z pękniętym sercem, ale obawiam się, ze następnym razem to mój portfel pęknie ;) Tym razem gładki, prosty w delikatnym pudrowym odcieniu zagości w mojej szafie.






















T-shirt
Dwa t-shirty z kolorowym nadrukiem to stanowczo za mało, by  przywitać wiosnę. Poszukam ciekawych gdy wybiorę się po nowy oversize - zakochałam się najbardziej w tych z pięknymi jaskółkami.


Czas na rajstopy !
Im słodziej tym lepiej - kupię te w serduszka, założę dżinsowe szorty i oversize, i ruszę w pogoń za marzeniami i słońcem ;)


Wspaniałej wiosny Wam życzę!

niedziela, 13 marca 2011

W Poznaniu pachnie wiosną.

Jak jest pięknie! Wreszcie wiosna... już na pewno wiosna i nikt mi jej nie odbierze ;) Dzisiaj po zdjęciach razem z moim kochanym fotografem pokonałam całą drogę do domu pieszo w 11 cm szpilkach, a nie był to mały dystans. I miasto od razu ożyło - wszyscy chyba z tęsknoty wybrali się na spacer i opanowali ławeczki we wszystkich parkach i skwerkach - widocznie nie tylko ja byłam głodna wiosny....

Jak wiosna to smakołyki - nie wiem jak wy, ale ja kupuje lody waniliowe i robię mus truskawkowy. Uwierzcie mi - nie ma nic lepszego niż lody na gorąco wczesna wiosną... i nie ma po nich wyrzutów sumienia, że przyczyniamy sie do choroby niebezpiecznymi, zimnymi lodami :p

I dlatego taka stylizacja... waniliowo - truskawkowa. Szkoda, że nie widać na zdjęciach jak sukienka pięknie mieni się w słońcu na złoto. Ostatnio polubiłam proste linie, klasykę i minimalizm. Moja nowa zasada - ostrożnie z biżuterią. I tu chciałam inaczej, nie chciałam popaść w przewidywalność dlatego celowo nie użyłam złotych dodatków, tylko delikatny, kremowy pierścionek w kształcie kwiatka i w energetycznym kolorze torebkę, która miała za zadanie rzucać się w oczy i sprawić, by nie było nudno.

Smacznego ;)





sukienka: sh
buty: no name
pierścionek: allegro
torebka: h&m

sobota, 12 marca 2011

5 minut z życia początkującej bloggerki...

         Zbieram się i zbieram do zamieszczenia kolejnego wpisu i jak się okazuje - początki nie są łatwe. Mimo że mam jakieś pomysły na to, jak ma wyglądać mój blog, w porównaniu z innymi blogami modowymi wciąż jest tu dość pusto. Chyba potrzebuję trochę czasu, żeby się wdrożyć w ten modowy świat i nabrać w tym płynności. 
        W głowie układają mi się zestawy, którymi chętnie bym się z wami podzieliła, ale gdy po jakimś czasie w biegu mojego życia (tak... życie dwukierunkowej, w dodatku dziennej studentki nie jest łatwe...) znajdę godzinę na zdjęcia i chętnego fotografa- co też jest trudne, gdzieś mi one umykają, nie są w stanie oddać dokładnie tego, co jest we mnie, głęboko gdzieś w mojej głowie. A ja chciałabym, żeby to, co wyrażę, było przemyślane, spójne, w fajnym miejscu, a nie tylko na tle moich cudnych garaży, które patrzą na mnie gdy tylko spojrzę przez okno - zresztą już wielokrotnie mieliście to "szczęście" oglądać moje zestawy na tym jakże "przepięknym tle".
       Jak bardzo chciałabym mieć tyle czasu, żeby móc biegać na zdjęcia wtedy, gdy mam na to ochotę. Bez odkładania w nieskończoność, kontrolowania i ograniczania samej siebie i zastanawiania się, czy to, co tu umieszczę będzie sensowne i interesujące, czy nie. Tak, boje się krytyki. Ale z drugiej strony mam odwagę eksperymentować i dzielić się tym z wami, z nadzieją, że zostanie to docenione. 
        Mam też dylemat, czy w treściach, które tu zamieszczę, ukazywać swoją prywatność. Pytanie - na ile sama będę chciała się odkrywać. Chyba będę. Chciałabym żeby blog troszkę zmienił swoją tematykę. Chce odejść minimalnie od treści typowo modowych i zająć się może trochę gotowaniem, filmem czy książką, pięknymi miejscami w Poznaniu, mam też czasem ochotę pochwalić się tym jak przemeblowałam pokój, lub jak z mamą zaszalałyśmy i pomalowałyśmy ścianę w salonie na różowo ;) Ale nie przesadzajmy... myślę że 90% bloga zostanie bez mian a 10% zajmą te mniej lub bardziej modowe rzeczy. 
        Początki zawsze są trudne i nikt nie mówił, że będzie łatwo. I wcale nie chcę tu narzekać, bo naprawdę kocham to co robię i daje mi to mnóstwo radości, ale.... no właśnie, zawsze musi być jakieś ale. Z zazdrością przeglądam blogi innych, gdzie stylizacje pojawiają się regularnie, gdzie autorki ukazują też część swojego życia. I tu pojawiają się 2 problemy... po pierwsze wstyd - nie wiem czy to dobre słowo... chodzi mi o to dziwne uczucie, które towarzyszy mi gdy na ulicy wyjmuje aparat a ludzie patrzą się na mnie jak na kosmitkę - wiem, nie każdy robi sobie zdjęcia na najbardziej ruchliwej ulicy w Poznaniu przy 12 stopniach w samej koszuli ;p
Po drugie - muszę się chyba nauczyć nosić aparat ciągle przy sobie, ba! chyba nawet powinnam z nim spać ;p Wielokrotnie spotykało mnie coś, czym chciałabym się z wami podzielić, ale po prostu nie było tego narzędzia do utrwalenia danej chwili. 

        Dzisiaj zamęczyłam was moim gadaniem i tym co leżało mi od dawna na serduszku - nie wiem czy ktoś dotrwał do końca tych moich wypocin, jeżeli tak to teraz będzie właśnie o różowej ścianie, moim pokoju i torebce... ;)

Najpierw konkurs - klik.... przypominam i zapraszam serdecznie! Czas macie tylko do jutra do 22.00 
      
         Remonty remonty remonty... prędzej czy później dopadają każdego. Jakie będą miały skutki zależy tylko od nas samych. Razem z mamą za pomocą jednej puszki farby odnowiłyśmy pół domu i nadałyśmy mu trochę drapieżny charakter;) Jak? o tym już niedługo....

         Dziś pochwalę się swoim pokojem, a raczej jego częścią, bo będzie tylko jedno zdjęcie. Prezent na 18 urodziny? 3 puszki farby. I choć trudno w to uwierzyć był to mój ukochany prezent. Nie tylko lubię zmieniać i stylizować siebie, ale również otoczenie wokół mnie.... najchętniej metamorfozę mojego pokoju przeprowadzałabym co najmniej raz na dwa miesiące ;) A wszystko zaczęło się od malinowo-koralowej farby (która na zdjęciu wyszła jak ognisty pomarańcz). Zaprzyjaźniłam ją z ciemnym kakaowym brązem i groszkową zielenią. Efekt wyszedł szalenie energetyczny i przeszedł moje oczekiwania, a moi znajomi kochają przebywać w moim pokoju. Satysfakcja jest tym większa, że pomalowałam go sama, a na niedoskonałości i nierówności patrze z dumą :) Kocham swój pokój! 


         Teraz o torebce. Kocham duże torby. Albo mała torebka - kopertówka, albo XXL, nic pośrodku. Choć małe torebki kupuje często (szczególnie w sh) tak na duże pozwalam sobie tylko 2 razy w roku, między innymi dlatego, by nie zbankrutować :) I jest, przyszła moja wymarzona, wyczekana Sigrid. Tylko, że... nie powaliło mnie... jak na torebkę typu teczka powinna być chyba większa.... jak z wygodą użytkowania jeszcze nie wiem. Mam nadzieję, że mnie do siebie szybko przekona. 


etorebka.pl

czwartek, 10 marca 2011

"Ile to się trzeba naćwierkać, żeby przyszła wiosna" powiedział Wróbelek

Cześć! 
       Na samym początku chciałabym wam przypomnieć o konkursie - klik... z powodu małej ilości zgłoszeń przedłużam czas do niedzieli. Zapraszam was do wzięcia udziału z całego serduszka ;)

Ufff.... Nareszcie wiosna... czujecie to magiczne coś w powietrzu? Was też tak pięknie co rano budzą ptaki?
Muszę się przyznać, że już od wtorku zdradzam kozaki z balerinkami ;) Gdy zobaczyłam, że dziś ma być 13 stopni rzuciłam też zimowy płaszcz na rzecz trencza i powiem wam, że czuje się z tym fantastycznie! Czułam się już przytłoczona tymi swetrami i kurtkami. Oby tylko tak już zostało, boje się, że zima może nam jeszcze pokazać na co ją stać...

       Tak jak każda kobieta od paru tygodni kompletuję wiosenną garderobę. Doszła do mnie już torebka z etorebki.pl, w poniedziałek ruszyłam w miasto w poszukiwaniu idealnych balerinek, które już wczoraj miały swoja premierę, a koszulę którą dziś się chwalę uważam za najlepszą rzecz jaka mogła mi się trafić. 
Gdy ktoś zapyta mnie jaki jest mój ulubiony kolor bez zastanowienia odpowiem NUDE. Uwielbiam go! Uważam, że nawet chłopczyca ubrana w cokolwiek w tym przepięknym kolorze wyglądać będzie strasznie kobieco - moim zdaniem dodaje więcej uroku niż tuzin falbanek ;) Gdy tylko zobaczyłam tą koszule wiedziałam, że jest moja, i nie interesowało mnie nawet to, że jest w rozmiarze 44 ;) Pokochałam te czarno-złote guzki i bufiaste rękawy.
No i... przecież taki modny jest oversize!


 

koszula: atmosphare
torebka: sh
dżinsy: big star
buty: no name
 

sobota, 5 marca 2011

Color intense

      Już jest marzec, słoneczko świeci, ale ja nie dam się oszukać... czuje jeszcze to zagrożenie płynące ze strony zimy. Chyba trzeba troszeczkę wiosnę zachęcić, by pojawiła się już na stałe ;) Ja robię to na swój sposób -  kolorami, intensywnymi i rzucającymi się w oczy. Zaatakowałam neonowym czerwonym, pomarańczem... raczej bliżej niezidentyfikowanym pięknym, energetycznym kolorem, który z daleka rzuca się w oczy. Sweterek w takim kolorze, jeszcze w tak przepiękne warkocze, czekał na mnie w second handzie - moja miłość od pierwszego wejrzenia :) Noszę go w formie kurtki/żakieciku.... szkoda, ze muszę chować go pod tą wstrętną zimową kurtką. Żałuję, że nie widać dokładnie żabotu na bluzce - jest naprawdę uroczy.


A Wy jakie macie sposoby na przywołanie wiosny? ;)








sweter: sh
koszula: sh
dżinsy: big star
pasek: sh
torebka: h&m
buty: no name

piątek, 4 marca 2011

Stylizacje, stylizacje, stylizacje...

       Nigdy nie lubiłam kolaży stylizacyjnych. Wydawały mi się pozbawione tego pierwiastka humanistycznego - były pozbawione duszy. Gdy zobaczyłam zestawy stworzone tą techniką przez sklep monashe na facebooku - tutaj znajdziecie ich profil, to zakochałam się w nich. Są tak szalenie inspirujące, tak rewelacyjnie przedstawione, że na pewno nie mogę o nich powiedzieć, że brakuje im duszy ;) Prezentuje wam te, które najbardziej przypadły mi do gustu...















No i gdzie ta wiosna...?