Co robiłam w święta? Jadłam, jadłam i jeszcze raz jadłam (o zgrozo!) i nadrabiałam zaległości "szkolne" (widok sesji na horyzoncie skutecznie mnie mobilizuje i paraliżuje jednocześnie).
Mój strój wigilijny poprzedzała prawdziwa rewolucja mojej szafy, przekopałam ją wzdłuż i wszerz w poszukiwaniu idealnego stroju. Zamarzyłam sobie, że chcę wyglądać bardzo elegancko, ale nie przesadnie, i przy tym nie zmarznąć. Rozwiązaniem dla mnie stała się sukienka, która kupiłam z okazji pewnego wesela w październiku, założona na czarny golf z grubymi rajstopami. Niestety nie posiadam dużej ilości zdjęć, ale udało mi się zrobić jedno, które może ujrzeć światło dzienne. Przepraszam za dziwną pozę ("cofnij prawą rękę, bo zasłaniasz całą choinkę" - kocham zdjęcia z moim tatą). Sukienką obiecuje sie jeszcze pochwalić, gdy tylko dotrą do mnie zdjęcia z wyżej wspomnianego wesela (co niestety może trochę jeszcze potrwać).
Co do stroju - dla mnie strzał w 10 ;)
Według mnie hitem tych świąt były kokardki - mocny element w mojej sukience i delikatny w uszach w formie kolczyków, i złoto jako alternatywa i forma ucieczki od wszechobecnej czerwieni.
Według mnie hitem tych świąt były kokardki - mocny element w mojej sukience i delikatny w uszach w formie kolczyków, i złoto jako alternatywa i forma ucieczki od wszechobecnej czerwieni.
Pisała do was obiedzona Kasia.
Uff.. faktycznie, dzięki za to, że nie jest to kolejny blog z czerwienią ;o
OdpowiedzUsuńFajny strój. Pozdrów tate :)
Sukienka ładna :)
OdpowiedzUsuńZapraszam: http://lokomonika.blogspot.com/